Leżąc na kozetce to druga powieść psychoterapeutyczna Yaloma, z którą miałam przyjemność się zetknąć. Co prawda przyjemność ta była mniejsza niż w przypadku pozycji Kuracja według Schopenhauera, za chwilę opowiem dlaczego.
Osoby, które „mnie czytają” wiedzą, że Yalom jest jednym z moich ulubionych autorów. Delektuję się jego książkami, zarówno tymi bardziej fikcyjnymi jak i tymi będącymi bliżej faktycznej pracy terapeutycznej. Uwielbiam go za lekkość w podawaniu nawet trudnych tematów. Za wnikliwość oraz empatię. To co przede wszystkim mnie porusza to jego autentyczność. I te wszystkie rzeczy serwuje nam tutaj.
Podaje nam to w trzydziestu rozdziałach, początkowo poszatkowanych, wydających się być odrębnymi, niezwiązanymi ze sobą historiami. Dopiero po czasie widać przenikające się wątki, krzyżujące się losy bohaterów, co przywodzi na myśl stwierdzenie: „jaki ten świat mały”. Obserwując występujące postacie, naszła mnie taka właśnie refleksja. Momentami myślałam o tym, że to takie trochę naciągane, po czym pomyślałam o sytuacjach z własnego życia i to tak właśnie wygląda. Czasem życie potrafi zaskakiwać różnymi spotkaniami nawet bardziej niż powieść.
Treść bardzo mocno kręci się w temacie szeroko rozumianej etyki, dylematów moralnych. To kwestie, które są dosadnie wyeksponowane. Bohaterowie mają mnóstwo rozterek z nimi związanych. Obserwujemy tu dużo myśli, rozmów czy nawet wewnętrznej walki. Jednak to co mnie najbardziej uderzyło to chyba to, że mimo takiej tematyki i mocnej ekspozycji tych wątków, w moim odczuciu są tam zachowania nieetyczne, które są pomijane, lekceważone i traktowane jakby były w porządku. Czułam jakąś wewnętrzną niezgodę, drażniło nie to, czasem wręcz niepokoiło. I to jest główny powód, dlaczego tą publikacją nie zachwycam się tak mocno jak poprzednimi. Dlaczego nie będę polecać jej z taką mocą jak na przykład wspomnianego wcześniej „Schopenhauera”.
Początek był taki, że czytałam zaintrygowana. Ciekawiło mnie jak potoczy się akcja, jak rozwiną się kolejne wątki. Im byłam dalej, entuzjazm się zmniejszał. Coraz więcej było sytuacji dla mnie dziwnych, niezrozumiałych czy też naciąganych. Niektóre motywy były szyte tak grubymi nićmi, że żadna szanująca się krawcowa nie zgodziłaby się na wydanie takiej tkaniny do użytku.

Myślę, że słowo którego tutaj szukam, które najbardziej określiłoby to co czuję po lekturze to: naiwność. Pozycja ta wydaje mi się zbyt naiwna. Momentami infantylna. Lecz mimo tego braku rozwagi, jest w niej także sporo „yalomowatości”. Z jednej strony głupiutka, z drugiej zaś błyskotliwa. Sporo naiwności, jednocześnie mnóstwo poruszających wątków, zmuszających do myślenia i refleksji. Mamy tu taki miks, że naprawdę ciężko jednoznacznie stwierdzić czy to jest dobra książka.
To co wiem z pewnością, to obserwacje oparte na faktach. Mamy pięknie wydaną, oprawioną we wspaniałą okładkę niemal 600. stronicową powieść. Napisaną przez wybitnego psychiatrę, psychoterapeutę i pisarza. Poruszającą ważne kwestie. Dotykającą zmuszające do refleksji tematy. Zawierająca ciekawych bohaterów, którzy mają w sobie sporo autobiograficznych wspomnień i doświadczeń samego autora. To tyle jeśli chodzi o twarde fakty.
A co z odczuciami po lekturze? Ciekawa, choć momentami przydługa. Jak wspomniałam, spora doza naiwności. Mało zaskoczenia. Zaś końcówka szybka. Miałam wrażenie, że autor ma już dość pisania i chce to szybko pozbierać, zakończyć, oddać wydawcy. Za szybko, zwłaszcza biorąc pod uwagę rozwleczony wstęp.
Gdyby mnie ktoś zapytał czy polecam, miałabym spory dylemat. Na pewno polecam terapeutom, ale tylko po to by przyjrzeli się swojemu podejściu do tajemnicy zawodowej, do trzymania granic w relacji z pacjentami, do kwestii etyki. Czyli w zasadzie by pomyśleli o kwestiach, którym i tak powinni przyglądać się w swojej pracy i podczas superwizji. Polecam też tradycyjnie, bo zawsze polecam Yaloma. Napisane, przetłumaczone bardzo dobrze, choć nie obyło się bez błędów. I to chyba tyle.
Leżąc na kozetce jest książką co najwyżej przeciętną. Dobrą, ale nie wyrywającą z butów. Poprawną. Zwyczajną. Akceptowalną. Zupełnie jak nie Yalom. Tym razem nie chwieję z zachwytu. Ale wiadomo, że to i tak must have, bo w moim odczuciu należy mieć całą Yalomową kolekcję i się nią napawać. Do czego zachęcam, lecz nie z taką mocą jak zazwyczaj.
Tytuł: Leżąc na kozetce
Autor: Irvin D. Yalom
Wydawnictwo: Czarna Owca
Rok: 2022
Ilość stron: 568
Za książkę dziękuję: